Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 10 grudnia 2025 12:08
RZESZÓW INFO
Reklama

Dożywocie za cudzy czyn. Historia Piotra P., który od dwudziestu lat czeka na sprawiedliwość

Podziel się
Oceń

W rzeszowskim Zakładzie Karnym w Załężu mija właśnie kolejny rok życia człowieka skazanego na dożywocie za zbrodnię, której – jak wynika z wielu dokumentów, zeznań i opinii – nigdy nie popełnił. Piotr P., urodzony w Rzeszowie, z zawodu budowlaniec i kucharz, od ponad dwóch dekad żyje za kratami, choć jej rzeczywisty sprawca przyznał się do winy, odsiedział wyrok i od pięciu lat cieszy się wolnością.
Dożywocie za cudzy czyn. Historia Piotra P., który od dwudziestu lat czeka na sprawiedliwość

Źródło: pixabay (zdjęcie ilustracyjne)

W tej sprawie – pełnej dramatycznych zwrotów, zaniedbań, ślepych ulic i bolesnych milczeń – najtrudniejsza do zniesienia jest jej prostota: dowody niewinności istnieją. I od lat leżą na biurkach instytucji, które mogłyby je wykorzystać – wylicza fundacja „Dowód Niewinności”, która reprezentowała Tomasza Komendy.

Ucieczka przed wojskiem, ucieczka przed losem

Życie Piotra P. nie było spokojne. Dorastał w skromnym rzeszowskim domu, gdzie matka pracowała jako ekspedientka, a ojciec był malarzem pokojowym. Nie potrafił jednak odnaleźć się w sztywnych ramach PRL-u – w 1988 r. ucieka do RFN i prosi o azyl, przedstawiając się jako przeciwnik ówczesnych władz. Niemieckie instytucje szybko rozpoznały, że chodziło raczej o uniknięcie służby wojskowej, lecz mimo to Piotr pozostał na Zachodzie, chwytając się dorywczych prac.

Po powrocie do Polski w latach 90. próbował handlu, ale biznes upadł. Wrócił więc do Monachium, gdzie znów imał się pracy w gastronomii. I tam właśnie zaczęła się historia, która zmieniła jego życie na zawsze.

Zbieg okoliczności, który stał się wyrokiem

W 2004 roku w drzwiach mieszkania Piotra stanął przybyły z Polski Tomasz, któremu Piotr użyczył pokoju do spania. Ten 17-latek okazał się członkiem grupy przestępczej wysłanym do Niemiec, by dokonywać kradzieży i rozbojów. Piotr, przekonany, że udziela zwykłej przysługi, nie wiedział, że wprowadza do swojego życia człowieka, który niebawem zrzuci na niego swój najcięższy grzech.

Ustalony przez Tomasza L. plan drobnych napadów szybko wymknął się spod kontroli. Po serii włamań i rabunków przyszedł dzień 26 marca 2004 r. – dzień, który doprowadził Piotra do więzienia.

Napad, który zamienił się w tragedię

Tego dnia młody Tomasz miał – według planu – pod pozorem wizyty „klienta” obezwładnić kobietę o imieniu Ecaterina i ukraść wartościowe przedmioty z jej mieszkania. Piotr podwiózł Tomasza środkami komunikacji miejskiej w okolice kamienicy, gdyż ten nie znał topografii miasta.

Napad przerodził się jednak w brutalny atak w wykonaniu Tomasza, który zeznał po latach, że „bił ją, jakby mnie coś opętało”, pozostawił kobietę ciężko ranną, żyjącą. Dopiero po opuszczeniu Niemiec dowiedział się, że ofiara nie przeżyła.

Piotr – jak wynika z bilingu – faktycznie czekał na zewnątrz, na przystanku 500 metrów od kamienicy. Nigdy nie przekroczył progu mieszkania. Mimo to, kilka miesięcy później to on trafił w ręce policji.

Proces, który od początku był błędem

W 2006 r. Sąd Krajowy w Monachium skazał Piotra P. na dożywotnie pozbawienie wolności jako współsprawcę zabójstwa. Najważniejszym dowodem było zeznanie niespodziewanego świadka narodowości nigeryjskiej – mężczyzny, który w celi obok Piotra czekał na deportację i któremu groził dożywotni zakaz wjazdu do Niemiec. Nagroda pieniężna za informację o napadzie na kobietę i wizja uniknięcia wydalenia okazały się wystarczająco kuszące. A, zwłaszcza że za dokonane malwersacje finansowe w Nigerii groziła mu kara śmierci.

Nigeryjczyk zeznał, że Piotr przyznał mu się do winy. W ten sposób uzyskał nagrodę 10.000 euro i „dogadał się” z prokuratorem we własnej sprawie.

Co najbardziej paradoksalne, niemiecki wymiar sprawiedliwości… nie był w stanie odnaleźć Tomasza L, prawdziwego sprawcę napadu, dlatego jego sprawę wyłączono i „odłożono na później”. Piotr był „pod ręką”. Po latach okazało się, że Tomasz posługiwał się fałszywym nazwiskiem i paszportem, dlatego niemiecka policja nie mogła namierzyć go.

Zabójca odnalazł się w Polsce. Przyznał się do winy – ale to nic nie zmieniło

Dopiero kilka lat później polscy policjanci, analizując serię rozbojów na Podkarpaciu, natrafili na człowieka, którego Piotr wskazywał jako „Tomasza L”. Okazał się nim Tomasz W. już wcześniej karany.

Zatrzymany Tomasz W. przyznał się do zabójstwa Ecateriny, do rozboju na starszym właścicielu kamienicy oraz do innych przestępstw w Monachium i w Polsce. Szczegółowo odtworzył przebieg zdarzenia – tak, jak go znał tylko sprawca. Zeznał, że napadu dokonał samodzielnie i Piotra nie było z nim w mieszkaniu.

W 2010 roku niemiecki sąd skazał go na 9 lat i 3 miesiące więzienia, bo w chwili zbrodni był nieletni.

Absurd? Zabójca wyszedł na wolność po 9 latach.

Niewinny zarzutu zabójstwa Piotr siedzi 21 lat i nadal nie ma szans na wznowienie sprawy przez niemiecki sąd, który w 2006 r. w uzasadnieniu niesłusznie podał, iż Piotr P. miał być wraz z Tomaszem W. wewnątrz mieszkania i obserwować, przyzwalać i godzić się na to, co robi Tomasz W. To był proces poszlakowy, po latach polska prokuratura obaliła założenia sądu niemieckiego, poprzez uzyskanie zeznań prawdziwego sprawcy.

Dlaczego sądy nie chcą go wysłuchać?

Piotr i jego obrońcy od lat wysyłają wnioski do niemieckich instytucji. Odpowiedź jest w zasadzie zawsze ta sama:
„Mamy swój stary materiał dowodowy i nie widzimy podstaw do wznowienia postępowania”.

Polscy prokuratorzy i policjanci, którzy znają sprawę, nie kryją zdziwienia. Jeden z nich mówił w sądzie:

„W aktach nie ma żadnej merytorycznej przesłanki, że Piotr był w mieszkaniu Ecateriny. Gdyby Tomasz L. został odnaleziony w 2005 r., wyrok wyglądałby inaczej”.

Prawo łaski: cztery próby, cztery porażki

Skoro postępowanie w Niemczech jest zamknięte, jedyną drogą Piotra stała się instytucja prawa łaski.

Cztery razy sądy w Polsce – zarówno Sąd Okręgowy, jak i Sąd Apelacyjny w Rzeszowie – pozytywnie zaopiniowały jego prośbę, podkreślając:

  • wzorową postawę w zakładzie karnym,
  • dziesiątki nagród,
  • ogromny wkład w rozpracowanie gangu,
  • trwałe i potwierdzone zeznaniami niewątpliwe wątpliwości co do winy.

Prezydent Andrzej Duda odmówił ułaskawienia.

„Szanowny Panie Prezydencie, dlaczego skazał mnie Pan na karę śmierci?” – zapytał w jednym z listów Piotr P.
„Bo dożywocie to jej humanitarna odmiana”.

Niemieckie prawo karne 

Sąd Krajowy w Monachium wydając wyrok, zaznaczył, iż po 15 latach pobytu w niemieckim zakładzie karnym Piotr będzie mógł opuścić przedterminowo więzienie - czyli listopad 2019 r.

Niestety po przekazaniu Piotra do odbycia kary na terenie Polski, skazanego obejmują nasze krajowe przepisy prawa, które nie uwzględniają zarządzenia niemieckiego sądu. Skazany na dożywocie będzie mógł ubiegać się o warunkowe zwolnienie dopiero po 30 latach pobytu. 

W rozmowie z prawnikiem Piotra uzyskaliśmy informację, iż niemieckie sądy w swoich wyrokach stosują surowe kary. W naszym przypadku kara dożywocia, lecz należy pamiętać, że wykonanie kary to inna sprawa, tzn. osoba skazana w Niemczech relatywnie szybko opuszcza zakład karny, w Piotra przypadku to było wspomniane 15 lat. W Niemczech kara ma wymiar wychowawczy, skazany ma przejść przez proces resocjalizacji. 

W oczekiwaniu na ostatnią szansę

Z końcem 2024 r. trafił do Kancelarii Prezydenta czwarty, najobszerniejszy wniosek – przygotowany już przez profesjonalną kancelarię prawną. Dokument podkreśla, że zabójca przyznał się do winy i odsiedział wyrok; że niemiecki proces Piotra był obciążony poważnymi błędami; że sam Piotr w zakładzie karnym zachowuje się nienagannie, pracuje i aktywnie uczestniczy w programach resocjalizacyjnych.

W Zakładzie Karnym w Załężu znają jego historię wszyscy. Więźniowie, wychowawcy, kapelani. Wspiera go Fundacja Dowód Niewinności, wspierali go duchowni i prawnicy, wspierają go ci, którzy wierzą, że sprawiedliwość musi kiedyś nadejść.

„On jeszcze żyje nadzieją”

Matka Piotra co miesiąc jeździ na dwugodzinne widzenie. Wraca jednak coraz bardziej przygnębiona:

– On wciąż wierzy, że wyjdzie. Ale ja widzę, jak z każdym rokiem gaśnie. Gdy kolejny raz się nie uda… nie wiem, czy to psychicznie wytrzyma.

Czasem powtarza słowa, które matkę przerażają najbardziej: „Mamo, żałuję, że wtedy w wypadku nie zginąłem”.

Sprawiedliwość potrzebna od zaraz

W tej sprawie nie chodzi już tylko o jednego człowieka. Chodzi o elementarną wiarę w to, że system jest zdolny naprawić własne błędy.

Piotr P. odsiaduje dożywocie za czyn, za który kto inny został skazany i już go odbył.

Jeżeli czwarty wniosek o ułaskawienie zostanie odrzucony – pozostanie jedynie pytanie, które Piotr zadał prezydentowi:

„Dlaczego skazał mnie Pan na śmierć?”

I jeszcze jedno, skierowane już do nas wszystkich:

Jeśli niewinny zarzutu zabójstwa człowiek może spędzić życie za kratami mimo istnienia dowodów, to komu tak naprawdę służy prawo?


Napisz komentarz

Komentarze

Reklama Drukarnia Rzeszów