Wojewoda podkarpacka dopuściła się bowiem, z perspektywy części partyjnych kolegów i sprzyjających mediów, rzeczy wręcz niewybaczalnych. Stanęła do zdjęcia z działaczami Prawa i Sprawiedliwości, w tym z byłym prezesem Orlenu, Danielem Obajtkiem. Uczestniczyła w pielgrzymce, a co najgorsze (dla członków PO) – publicznie zawierzyła samorząd Matce Bożej Łaskawej, co zostało zinterpretowane jako wyraz konserwatyzmu i flirtu z katolickim elektoratem.
- To wstyd, żeby wojewoda rządu demokratycznego, obywatelskiego i centrowego partią polityczną zawierzała samorząd Matce Boskiej – grzmiał poseł PO Robert Kropiwnicki na antenie TOK FM.
Dla wielu obserwatorów sceny politycznej, sytuacja wydaje się kuriozalna. Sprawę opisuje Gazeta Wyborcza.
Gdyby chodziło o skandal finansowy, oskarżenia o nepotyzm, czy ewidentną niekompetencję – zdaniem komentatorów – wszystko byłoby jeszcze do przełknięcia. Tymczasem „grzechem” Kubas-Hul jest uśmiech skierowany w stronę Daniela Obajtka oraz obecność w pierwszej ławce na mszy za biskupa. Jak się okazuje, w Platformie Obywatelskiej to właśnie tu przebiega „linia partii”, której przekroczenie nie jest wybaczalne.
Nie dziwi więc reakcja części działaczy PO, którzy wyrażają szok i oburzenie.
- Zastanawiam się, dlaczego wojewoda to robi? Nie rozumiem jej motywacji – cytuje Wyborcza jednego z lokalnych polityków PO. Portal zwraca uwagę na liczne komentarze w mediach społecznościowych, gdzie działacze PO otwarcie wyrażali swoje niezadowolenie, nazywając postawę wojewody "hipokryzją" i "flirtowaniem z PiS-em". Kubas-Hul zarzucano, że swoją postawą podważa ideologiczne fundamenty partii i wysyła dwuznaczne sygnały do elektoratu.
Paradoksalnie, Teresa Kubas-Hul nie angażuje się w otwarte ataki na przeciwników politycznych, nie dzieli społeczeństwa, ani nie poucza nikogo. Po prostu robi to, co uważa za słuszne w swojej roli wojewody, angażując się w życie regionu i współpracując z różnymi środowiskami, co jest typowe dla roli wojewody jako przedstawiciela rządu w terenie.
I być może właśnie w tym tkwi sedno problemu. Jej postawa, oparta na pragmatyzmie i próbie łączenia, okazuje się najbardziej niewygodna – nie dla politycznych rywali z PiS, lecz dla jej własnych kolegów partyjnych. To zjawisko rodzi pytanie o elastyczność i tolerancję wewnątrz samej Platformy Obywatelskiej.
Czy partia, która deklaruje otwartość i szerokie spektrum poglądów, jest w stanie zaakceptować postawy wykraczające poza ściśle określoną narrację ideologiczną? Czy pragmatyzm, zwłaszcza w regionie takim jak Podkarpacie, gdzie PiS ma silne poparcie, jest postrzegany jako zagrożenie dla partyjnej tożsamości?
Czas pokaże, czy „grzech” uśmiechu i różańca zostanie wybaczony, czy też stanie się przyczyną dalszych wewnętrznych napięć, które mogą osłabić pozycję partii na Podkarpaciu.
Napisz komentarz
Komentarze