Prokuratura i policja intensywnie prowadzą śledztwo w sprawie tragicznego pożaru, który wybuchł w środę, 18 czerwca, w jednym z bloków mieszkalnych. Niestety, bilans zdarzenia jest dramatyczny: śmierć poniosła 14-letnia dziewczynka, osiem osób zostało rannych, a blisko 250 mieszkańców musiało zostać ewakuowanych.
Nie chciał się ewakuować
Dziś też wiadomo, że przed kilkoma dniami zmarł mężczyzna, lokator mieszkania, w którym wybuchł pożar z rozległymi oparzeniami, obejmującymi około 40 procent powierzchni ciała, od momentu zdarzenia przebywał pod opieką lekarzy we Wschodnim Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej w Łęcznej.
Mężczyzna, jak zauważyła wówczas straż pożarna, nie był skłonny do ewakuacji. Jego żona natomiast natychmiast opuściła płonące mieszkanie i ewakuowała się przez klatkę.
PRZECZYTAJ:
Z rozmów z sąsiadami zmarłego mężczyzny wiemy, że pożar nie mógł być zdarzeniem losowym. - To było spokojne małżeństwo. Ale w ostatnich miesiącach coś się zmieniło. Mężczyzna stał się jakiś "dziwny". Zrobił się nerwowy i taki "nieobecny" - mówiła nam jedna z kobiet, z którą rozmawialiśmy niespełna miesiąc temu.
Śledztwo w sprawie pożaru i jego konsekwencji
Śledztwo zostało wszczęte postanowieniem z 20 czerwca 2025 r. i dotyczy sprowadzenia pożaru, który zagrażał życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach, a którego następstwem była śmierć człowieka. Za ten czyn grozi kara pozbawienia wolności od 2 do 15 lat.
W swoim komunikacie rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie Krzysztof Ciechanowski informuje, że na obecnym etapie postępowania nie ustalono jeszcze przyczyny pożaru. Śledztwo prowadzone jest "w sprawie", co oznacza, że nikomu dotychczas nie przedstawiono zarzutów.
Prokuratura zapowiada, że dalsze informacje będą przekazywane w miarę postępów postępowania. Ta tragiczna seria zdarzeń podkreśla wagę prewencji przeciwpożarowej i bezpieczeństwa w miejscach zamieszkania.
Napisz komentarz
Komentarze