Wiem, że w młodym wieku, zaczęłaś tańczyć. Ruch zawsze był Ci bliski?
Tak! Tańczyłam, chyba, od 7. roku życia – ale to nie był mój pomysł. To był pomysł mojego taty, który mnie zapisał do Zespołu Pieśni i Tańca Bandoska. Mało tego, to nie były zapisy, a egzaminy, których nie zdałam… No, ale mnie przyjęto. Tańczyłam przez 14 lat, i to była fajna alternatywa dla takiego życia w bloku. Moje koleżanki zostawały, a ja wyjeżdżałam. Później te występy, to wszystko mnie wkręciło – i naprawdę mogę powiedzieć – że na końcu mojej „kariery” tanecznej byłam bardzo dobra. Nawet miałam pomysły, żeby zdawać do Śląska – bo do Mazowsza, to już po szkole baletowej – ale do Śląska, jak najbardziej miałam możliwości.
Myślisz, że ten taniec Ci pomógł?
Nie wiem, bo ja później rzuciłam wszystko. Ten taniec teraz mi pomaga, bo pilates jest plastyczny i to fajnie, jak jest taka swoboda ruchu, chociaż nie mam jej takiej, jak baletnice. Jasne, że każda forma ruchu jest ważna. Róbmy cokolwiek! Nieważne co to jest, byle by nam sprawiało przyjemność.
Zaczęło się od tańca, a kiedy poznałam Cię na dobre, byłaś zagorzałą biegaczką, co również porzuciłaś na rzecz pilatesu. Skąd się w ogóle ten pilates wziął?
Przestałam tańczyć. Później długo, długo nic. Oczywiście byłam na AWF-ie, więc ze sportem cały czas miałam coś wspólnego, ale to nie była moja pasja: sport. Tylko, że doszłam do takiego etapu w życiu, że poczułam taką straszną pustkę. Zaczęłam szukać, ale nie wiedziałam, czego szukać. Znalazłam zajęcia fitness… pilates właśnie. Poszłam na te zajęcia. W ogóle wszyscy znajomi czekali na moje wrażenia. To była sala, gdzie było 30 osób, maty i pani, która prowadziła te zajęcia, ćwiczyła. Wróciłam do domu zadowolona, że poszłam i tak mówię do mojego męża, że chciałabym znaleźć bardziej kameralne zajęcia. Szukałam, szukałam i… znalazłam studio w Rzeszowie. Trafiłam do Małgorzaty Dykman, u której ćwiczyłam pilates i tam tak naprawdę złapałam bakcyla! Wtedy też zaczęłam biegać. Na spokojnie, tak zupełnie na luzie, w ogóle na początku 2 km, 3 km… Tylko, że jak już złapię bakcyla, to przepadam. Skończyło się na koronie maratonów i na ultramaratonach.
Suma summarum biegi a pilates nie idą w parze. Dlaczego?
Inaczej bym to ujęła: pilates, jak najbardziej uzupełnia sporty. Wzmacnia to, co jest słabe i rozciąga to, co jest wzmocnione. Natomiast, gdy zaczęłam szkołę w Hadze to moja sylwetka była bardzo zamknięta i zbyt muskularna. Przez bieganie miałam duże nogi, bo tańczyłam, miałam uda rozbudowane, klatka piersiowa była zamknięta, no bo jak biegniesz, nie trzymasz tej sylwetki – a my pracujemy nad sylwetką! Zatem nauczyciel Romana’s Pilates musi prezentować siebie i szkołę. No, bo, jak mogę powiedzieć komuś, że to działa, jak sama jestem zgarbiona i „przebudowana”? Powiedziano mi, żebym przestała biegać, ponieważ za każdym razem, kiedy oni mnie rozciągnęli w biodrach, które były przykurczone – poszłam pobiegać i wracałam z powrotem przykurczona – więc to nie miało sensu. Wybrałam z rozsądku, bo chciałam, jak najlepiej… Jak już coś robić, to profesjonalnie.
Jaka jest filozofia pilatesu? O co tak naprawdę w tym chodzi?
Joseph Pilates był zwykłym facetem. On po prostu był ciężko schorowany, jako dziecko. Zaczął ćwiczyć boks i różne sporty, był żołnierzem. Tak naprawdę wierzył, że ćwiczenia pomogą mu być sprawnym i zdrowym. Z czasem zaczął studiować naturalne ruchy zwierząt. Na tej podstawie skomponował jakieś zestawy ćwiczeń, które pokazywał. Mówię o okresie, kiedy pojechał do Nowego Jorku i otworzył swoją szkołę, gdzie uczęszczały te wszystkie baletnice, które miały kontuzje czy sportowcy i najlepsze jest to, że to im pomagało – wracały z powrotem do tańca. Mówią, że w Romana’s Pilates najwięcej jest baletnic. Tak, jest dużo baletnic… bo od tego się zaczęło. Romana Kryzanowska trafiła do Josepha w pełni światowej sławy z kontuzją kostki. Powiedział jej: – Masz u mnie wziąć 30 sesji i poczujesz się lepiej. Romana z ironią strzeliła: – Jasne! Była przy tym zabawna, jest damą i mówi: – I ja dama, mam robić pompki? To nie były żadne wymyślone i skomplikowane ćwiczenia, ale wykonywane w odpowiedni sposób. To jest właśnie ta różnica. Inny instruktor poprowadzi cię tak, a ty powiesz spoko, jestem rozciągnięta, bo dotykam rękami nogi. Poprowadzę cię tak, że nawet jak jesteś rozciągnięta, to nie dotkniesz, bo cię wyciągnę pierwsze do góry, żebyś mogła później zejść na dół.
Najpierw więc rozciągamy. Te niuanse robią niesamowitą różnicę. Wszystko to po prostu zaczęło działać, ci ludzie zaczęli być sprawni. Te tancerki tańczyły dalej. Zresztą mamy w Hadze Marjorie Oron – również baletnicę (Formal Dancer). Ona z kolei trafiła do Romany w Nowym Jorku, gdzie tańczyła w Ballet of Harlem, z kontuzją. Chcieli ją poddać operacji, ale spróbowała pilates.
I wypracowała?
Tak, a później to zaczęło być po prostu modne. Gwiazdy, Hollywood, cała śmietanka zaczęła przychodzić. Pilates ekspandował, w tym samym czasie w Polsce ekspandowała joga.

Z jakimi mitami na temat pilatesu, spotykasz się najczęściej?
Ojej! Jest ich cała masa! Pilates – to są łatwe ćwiczenia na macie, dla kobiet, często z piłką, przy relaksacyjnej muzyce. Nic bardziej mylnego. Pilates to jest bardzo ciężka i głęboka praca… Śmieję się, bo kiedy pierwszy raz przychodzą do mnie klienci, na początku chcą mnie zagadać. Później nagle oni się zaczynają wyciszać, bo nie mogą równocześnie pracować głęboko i mieć słowotok. Tego się nie da. Nagle twoje ciało się zaczyna zmieniać i zawsze końcówka sesji jest inna. Zwracam im na to uwagę. Poza tym, w szkole (czy też Romana’s Pilates nauczyciele) – my nie uczymy ruchu. My uczymy świadomości ciała. Każdy może to ćwiczenie wykonać inaczej, bo każdy inaczej czuje – i to jest właśnie niesamowite! Pilates to nie tylko ćwiczenia cielesne. Ty musisz zaangażować swój umysł.
Zatrzymajmy się chwilę przy tej kwestii. Co umysł ma do pilatesu?
Wszystko! Jestem tego najlepszym przykładem. Przyszłam do szkoły i chciałam być najlepsza! W chwili, gdy znalazłam się w tej szkole, wszyscy mówili: – Spokojnie. Take your time. To jest proces, który zachodzi w twoim ciele. Myślałam w duchu: Phi! Jaki proces?! To przecież zwykłe ćwiczenia. Brałam wszystkie sesje i ćwiczyłam ponad miarę, ze wszystkimi. Najlepsze jest to, że na początku był progres, bo przyszłam znikąd i widziałam te zmiany. Ale nagle moje ciało stanęło, a ćwiczyłam tak samo mocno. Pojawiła się frustracja, dużo płakałam ze złości, bo nie mogłam niczego zrobić. Za bardzo się spinałam, dlatego też nie mogłam biegać, jak się spinałam, to już mnie nie można było ruszyć. Oczywiście opowiadam w skrócie, ponieważ to wszystko trwało. Kiedy byłam już 3 lata w szkole, w pewnym momencie już nie dawałam rady i wzięłam przerwę. Pojawiło się też zwątpienie i pytanie, czy ja się do tego nadaję? Tej szkoły się po prostu nie kończy, jeżeli nie jesteś gotowy – a ja byłam nigdzie. Nigdzie w połowie. Bałam się egzaminów, wszystko mnie denerwowało, bałam się oceny, że to źle, tu źle…
My dążymy zawsze do ideału. Tam w Hadze są tacy ludzie, więc presja jest wielka. Wzięłam przerwę na 4 miesiące i wtedy też poszłam na terapię… wróciłam. Śmieją się w Hadze – jak nowa osoba. Marjorie mówi:– Jak Dzień i Noc. Taka różnica, a najlepsze jest to, że przez ten czas w ogóle nie ćwiczyłam. Zajmowałam się tylko ogarnięciem tematu ze sobą. Kiedy wróciłam – moje ciało ruszyło. To było niesamowite!
Takie myślenie wynikało stąd, że jestem perfekcjonistką, więc jak czegoś do końca nie potrafię zrobić, to na pewno się nie wychylę, żeby coś zaprezentować.
Często nam powtarzano, kiedy siedzisz i płaczesz z żalu nad sobą, mówili, że w szkole cię złamią, ale cię zbudują na nowo. Kończąc szkołę ty będziesz pewna siebie. Nie będziesz miała kompleksów, że nauczyciel innej metody nagle ci powie, że coś źle robisz. Będziesz gotowym nauczycielem, który zna swoją pewność, zna historię i to skąd pochodzi i też zna nauczycieli. Nie skończysz szkoły dopóki ty naprawdę nie będziesz gotowa. Dzisiaj jestem już instruktorem, nauczycielem pilatesu Romany Kryzanowskiej, osiągnęłam Level V.
Jak wygląda pilates w studio, tak od kuchni?
Nie wiem, czy to powinnam zacytować, ale Romana Kryzanowska mówiła, że do klientów powinno się mówić, jak do…psa. Sit! Stay! Lift! Proste, jasne przekazy. To nie chodzi o to, żebym ja ci opowiadała: wyciągnij tę rękę, poczuj jak spada kropla deszczu po twoim nadgarstku. To w ogóle nie o to chodzi. Człowiek musi znać polecenia. Jak mówię stay! To ty musisz stay! Zawsze dodaję forever. Jasność przekazu, prostota. Nie stosujemy skomplikowanych wyrażeń, typu: zepnij czworonogi mięsień pośladkowy. Ty masz powiedzieć: wyciągnij nogę! Zepnij pośladki. Wciągnij brzuch, ściągnij ramiona. Pilates jest dla wszystkich, to jest uczenie. Przekaz nauczyciela do klienta musi być clear! Klarowny. W pilatesie wszystko jest ważne. Ustawienie stóp – od tego, jak ustawisz stopy, tak potem całe ciało ci się ustawi. To są minimalne ruchy. Musisz pracować zarówno ciałem, jak i umysłem.
Chcemy uczyć ludzi świadomości własnego ciała. Właściwa pozycja, ustawienie swojego ciała i utrzymanie jej to jest właśnie świadomość ciała. Nie sztuką jest wciągnąć brzuch, wypuścić powietrze i tak zostać przez 5 minut – sztuką jest, by na co dzień o tym nie zapominać! Tego właśnie się uczysz. I można! Chodzi o to, że z biegiem czasu zaczniesz przekładać pilates na swoje codzienne życie. Mam panią, która przyjeżdża z Przeworska a cierpi na stwardnienie rozsiane. I powolutku pracujemy, bo pilates to jest proces. Mam też hardkorów, którzy ciężką pracują, pot się im leje. U mnie i tak się zmęczysz. Zdaję sobie sprawę, jaki mam charakter i wiem, że mogę czasami denerwować swoim optymistycznym podejściem…i rzucić w środku ćwiczenia:– No, i jak się czujesz? Powtarzam jednak, że każdy ma się u mnie czuć komfortowo.

Pilates jest tak trudny, że nie można tutaj udawać, mieć maskę na twarzy. Mam klientki, które się popłakały, na pilatesie, bo puściły emocje. Ja o tym wiem, bo płaczę cały czas, jak jestem w Hadze, płaczę ze szczęścia, ze zmęczenia. Ale wszystkie te łzy są bardzo ważne i potrzebne, bo pokazują jak bardzo głęboko docierasz. To nie są tylko ćwiczenia, nagle uświadamiasz sobie, kurka, gdzie ty jesteś w życiu?! Jedna z dziewczyn do mnie pisze:– Nie wiem czy jestem z Tobą rozliczona na zero. Nigdy nie biorę pieniędzy od razu. Mówię jej: – Wiesz, ktoś, kto się rozpłakał na macie – nie może oszukiwać – więc tak, chyba jesteśmy rozliczone. Pokazujesz siebie samą.
Biznes zaczyna się wtedy, kiedy powiesz sobie, że jestem nauczycielem, mogę pracować z każdym, obojętnie czy ktoś chce ćwiczyć, ale płaci, to i tak poprowadzę do końca. Nie potrafię tak. To jest reakcja wiązana: dzisiaj ta osoba wraca i ona widzi efekty. A te efekty są przełożeniem na twoją zdrową sylwetkę, na to jak się czujesz i kim jesteś. Niektóre panie pytają, czy schudną na pilatesie… Nie! Pilates nie odchudza – zmieni całą twoją sylwetkę, ale on nie odchudza. Nie lubię ściemniać. Nie wyobrażam sobie, by ktoś przyszedł do mnie i daję mu sesję od czapy. Wykorzystajmy to! Oni za to płacą konkretne pieniądze. Mam w Rzeszowie wielu lekarzy, którzy nie mają czasu. Przychodząc do mnie, dostają konkretnie w tyłek i jeszcze mówią, że to jest niesamowite, że my ci za to płacimy i jeszcze dziękujemy. To jest super, bo wiesz, co dostaniesz. Przekraczamy własne bariery.
Raz, w Warszawie, pewna klientka zwróciła mi uwagę:– Wiesz, ty mnie cały czas tak poprawiasz, a ja nie jestem nastolatką, żebyś ty mnie tak poprawiała.– Jestem po to, żeby pomóc ci przekroczyć granicę twojego komfortu. I jak widzę – udało mi się! Inaczej, cały czas będziesz w jednym miejscu.
My pokazujemy, jak uczymy i dostajemy ludzi z garbem, z chorą nogą, kolanem, z kontuzją. Musimy pokazać, że my mamy wiedzę, umiejętność. To w ogóle nie jest ważne, jak ćwiczę. Cieszę się, że w Rzeszowie można pokazać pilates. Fajne by było to, gdybyśmy mogli w Polsce bardziej uświadomić ludzi i żeby mieli możliwość studiowania tej metody.
Pilates uczy pokory?
Uczy pokory! Oj, tak. Pilates przedstawia prawdę o tobie, nie pokazuj mi więc zdjęć z Instagrama – to nie ma nic wspólnego z pilatesem, bo to ciężka głęboka praca. Pilates jest brzydki: ludzie się marszczą, pocą. To jest piękno pilatesu, wszystkim to mówię. Pamiętaj, że ja w Hadze każde ćwiczenie musiałam wykonać sama, z moją sylwetką. Dokładnie wiem, gdzie ktoś jest, kiedy twierdzi, że nie da rady, że boli. Wszystko przeżyłam i to jest prawdziwe.
Mówi się, że nie baletnice będą najlepszymi nauczycielami, a ci, którzy musieli przez wszystko przejść samemu. Cały czas nam powtarzają, że kończąc szkołę, będziesz w najlepszym momencie swojego życia. Ludzie znają mity i różne historie… Na przykład jeśli chodzi o sprzęt. Ćwiczymy na gratzu. Joseph Pilates zaczął konstruować i zbijać te swoje sprzęty samodzielnie, ale potrzebował metalowych dodatków, np. sprężyny. Miał znajomego, Gratza, który był właścicielem warsztatu z metalowymi częściami – poprosił go o to, by wykonał kilka elementów. Tak to się zaczęło, Gratz zaczął robić sprężyny, a Joseph robił sprzęty. Po śmierci Josepha, jego żona,Klara i Romana Kryzanowska, poprosiły Gratza, żeby na podstawie szkiców i informacji, które mieli, żeby Gratz zaczął robić całość. Do tej pory – Gratz robi całość. Wszystko jest od lat takie same, według koncepcji Josepha. Nasze łóżka są – łóżka….- nie mówimy łóżka, mówimy reformer, ale ogólnie te sprzęty są trudne. W sensie, że są toporne, one nie są wygodne, mają skórzane pasy. Współczesne firmy produkujące sprzęty do pilatesu wykonują je z miękkiej pianki, te sprzęty są opływowe, szersze, żeby się człowiek czuł komfortowo.
I czy tak skonstruowane sprzęty to gwarancja prawdziwie prowadzonego pilatesu?
Nie mogę się na ten temat wypowiedzieć, bo Romana’s Pilates zawsze powiedzą, że nie, ponieważ każdy sprzęt Josepha został wymierzony kątami. Natomiast dzisiejsi konstruktorzy również mają swoje racje, więc nie chcę się wypowiadać. Nie mam po prostu aż takiej wiedzy. Jednak prawda jest taka, że gdy położysz się na gratzu, a położysz się na innym reformerze, poczujesz, jak trudno ci jest ćwiczyć na gratzu, bo sprężyny są strasznie mocne! Najmocniejsze ze wszystkich, jakie istnieją. Sprężyny na innych reformerach są miękkie, płynne – chodzą tak, jakbyś w maśle pracowała… i one wracają. Sprężyny Gratza nie wracają! Musisz wciągnąć brzuch, pociągnąć je mocno, żeby one zechciały wrócić – to są zawsze dwa inche, które są katorgą dla ćwiczącego, bo niby wracają i się zatrzymują, ale ty wtedy musisz docisnąć. I to jest naprawdę trudne, ale nie wyobrażam sobie klasycznego pilatesu, bez klasycznego sprzętu! To buduje w ogóle swój jakiś klimat. Najlepsze jest to, że są to zupełnie inne ćwiczenia, jak na sprzętach unowocześnionych. Zaczęłam ćwiczyć pilates w studio, w którym nie pracuje się na gratzu, więc, dla mnie to było w ogóle wow. Okazało się, że inaczej ćwiczę, niż ćwiczymy w Romana’s Pilates.
Ze szkołą pilatesu jest tak, że nie da się spocząć na laurach wraz z jej ukończeniem…
To jest właśnie hit! Właściwie to jest cały czas praca nad sobą. Ludzie myślą, że pójdą na kurs pilatesu, które są dostępne wszędzie i po 3 dniach uzyskają certyfikat, i uczą pilatesu. Po pierwsze, kiedy skończę szkołę, dostanę certyfikat ukończenia szkoły Romana’s Pilates na rok! Po drugie, co roku muszę go odnawiać. Wiążą się z tym wyjazdy zagraniczne – uczymy się w świecie od najlepszych, więc my nie bierzemy lekcji w Polsce, latam do Hagi, ale gdziekolwiek jestem za granicą, zawsze biorę sesje pilatesu z innymi nauczycielami Romana’s Pilates… bo warto.
Dlatego nazywamy się najlepszymi nauczycielami pilates na świecie, bo my cały czas się uczymy. Cały czas odnawiamy swoje certyfikaty, nie może być tak, że ty nagle przestajesz. Mało tego – często jest tak, że nauczyciele, którzy kończą szkołę, zaczynają zdobywać klientów i nie mają czasu na własny trening. Dlatego tak ważne jest, żeby zostać ze studiem matczynym – dla mnie to jest Warszawa i tam mam Monikę z True Pilates Polska, z którą mamy przegląd klientów – tam jest duże studio, no i mam Hagę. Chodzi o to, żeby cały czas być na topie, by o niczym nie zapomnieć, bo to detale nas wyróżniają.
Gdzie miejsce na etykę zawodu zatem, jeżeli po trzydniowym kursie mamy certyfikowanych nauczycieli pilatesu?
Wierzę, że prawda zawsze się obroni, a klasyka jest niepodważalna. Dotyczy to każdej dziedziny życia. Szczerze, nie zamierzam się jakoś specjalnie reklamować, ale chcę, żeby ludzie wiedzieli, że coś takiego jest – dlatego wszystkich zapraszam. Zawsze daję darmowe lekcje, prawie jak Joseph. Autentycznie! Mówię: potraktuj to, jako takie doświadczenie życiowe. Jak kiedyś pójdziesz na pilates i nagle stwierdzisz, że ćwiczyłeś coś zupełnie innego, to będziesz mieć porównanie. Możesz wybrać.
Ważna jest też identyfikacja…
Oczywiście. W Polsce stosuje się określenia: maszyny, ćwiczenia na maszynach. Romana mówiła, że to nie są maszyny – maszyna to jest coś, co pracuje za ciebie – to jest aparatus! Ty musisz tym pracować. Wiem, że to są słowa, ale dla mnie to ma głęboki sens.

Wspominałaś o terapii. Kim jest Katarzyna Mierzwa dzisiaj, po wszystkich perturbacjach w swoim życiu?
Całe moje życie to są perturbacje. Przez cały czas szukałam siebie, naprawdę. Zawsze chciałam, żeby mnie wszyscy lubili, żebym była we wszystkim najlepsza, i żebym, w ogóle, była taka superfajna. A tak naprawdę, wielokrotnie się chowałam pod koc i płakać mi się chciało. I tak – jestem trochę „narcyzem” – lubię być podziwiana. Jednak teraz już widzę, ten mój „narcyzm” to jest ta dobra jego postać. Chcę robić coś najlepiej i żeby było to bardzo ekskluzywne, bo lubię ten klimat. Ale nauczyciele Romana’s Pilates są… my jesteśmy bardzo eleganccy, bo dbamy o to, żeby nasi klienci dostali ten smaczek. Bo pilates to są ćwiczenia, ale tak naprawdę to ma ci się przełożyć na życie, prawda? I ty w życiu masz być szarmancka, masz być elegancka, masz być pewna siebie – masz znać swoją wartość. Podnieś głowę, wypnij pierś do przodu, wciągnij brzuch. Kiedy ćwiczymy w Hadze, to widać najbardziej, bo te wszystkie nauczycielki, te ruchy wszystkie mają takie sceniczne. Jak przychodzi ktoś, taki zwykły z ulicy i nagle widzi taką nauczycielkę – wiesz, w ładnej pozycji i jeszcze jak jest zakochana w pilatesie, mówi o tym w kółko, i tymi rękoma gestykuluje – to ludzie chcą tak samo. To jest coś innego, niż mają na co dzień.
W studio Romana nie mówiła, choć mogła, – wypnij pierść. Romana mówiła: – Zaprezentuj swoje perły. Present your pearls! Często też mówiła: – Ściągnij ten płaszcz. Tak elegancko, jakbyś wchodziła do teatru. To jest bardzo artystyczne, i z całą pewnością, to jest niesamowite. Uwielbiam ten szyk. Wiesz, dla kogoś, kto biegał maratony, pocił się i smarkał w rękaw nagle trafia do takiego eleganckiego świata… Kupuję to! Czuję, że ten świat jest ekskluzywny, czuję się w nim absolutnie wyjątkowo. Autentycznie, w końcu tak dobrze się czuję sama ze sobą. Już nie mówiąc o tym, że moim największym problemem przez cały czas, była moja sylwetka. Całe życie się odchudzałam, od dziecka. Od dziecka! Zaburzenia odżywiania – nigdy idealnie… I wiesz, co? Dalej nie mam idealnej figury, ale uwielbiam ją!
Terapia, czy pilates. Co pozwoliło Ci popatrzeć pod tym kątem, że wcale nie muszę być najlepsza, ale dla siebie jestem najlepsza?
Raczej terapia. W Hadze byłam szkolona tak, żeby być najlepszą formą najlepszej siebie. Pilates to jest coś, co tak naprawdę powinieneś robić codziennie, bo to powoduje, że twoja sylwetka jest zdrowa. Twoje ciało jest zdrowe. A jak nauczyciel stoi skrzywiony, z garbem to jest żadna wizytówka. Dlatego my dbamy o swój wygląd, co jest też bardzo fajne, bo dzięki temu czuję się po prostu dobrze.
Pewnego razu, kiedy przyjechałam do Hagi to strasznie mi zależało, żeby pokazać Marjorie, że dużo ćwiczę i się staram… a to był właśnie ten czas, kiedy miałam gorszy etap, mówię do niej, że ćwiczę. A ona do mnie mówi tak: – Kochanie, jak ty weszłaś do studia, po twoim chodzie już widziałam, że ty ćwiczysz. Tak sobie myślę, że to jest niesamowite, bo to po prostu, widać.
Gdzie można Cię spotkać, kto może do Ciebie przyjść?
Zapraszam wszystkich! To jest niesamowite, ale mam taką misję, taka ze mnie bizneswoman. Chciałabym pokazać, to w czym się zakochałam, bo wiem, że w tym się można zakochać, i uwierz mi, to nie jest tylko moje zdanie. Mam dziewczynę, która się zakochała tak bardzo w pilatesie, tutaj z Rzeszowa, która chce iść do szkoły! Tak ją zainspirowałam. Mam swoje studio w Rzeszowie i tam przyjmuję ludzi – co prawda nie reklamuję się. Uczę też w Warszawie, w True Pilates Polska, w jedynym studio Romana’s Pilates w Polsce, u Moniki Jaworskiej. Cały czas biorę sesje z Moniką, bo przecież my nie możemy nigdy przestać.
Napisz komentarz
Komentarze