Konferencja prasowa europosła Konfederacji, Tomasza Buczka, która miała być krytyką Polskiego Stronnictwa Ludowego, zamieniła się w spektakularny happening. Spotkanie przed rzeszowską siedzibą PSL-u zostało zakłócone przez posła Adama Dziedzica, który wyszedł powitać politycznych oponentów w tradycyjny, acz kuriozalny sposób – chlebem i solą.
"Po chrześcijańsku, zgodnie z tradycją ludową"
Konferencja miała na celu skrytykowanie działań PSL w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR). Zdaniem Konfederacji, ludowcy, zamiast rozwiązywać problemy rolników, skupiają się na "czystkach w ARiMR-ze". W momencie, gdy Tomasz Buczek przejął mikrofon, drzwi biura PSL otworzyły się, a z nich wyszedł poseł Adam Dziedzic z bochenkiem chleba i solą.
- Witam pana bardzo serdecznie, chlebem i solą, po chrześcijańsku, zgodnie z tradycją ludową – powiedział poseł Dziedzic, próbując zaprosić europosła do środka. Wymiana zdań szybko przerodziła się w utarczkę słowną.
Tomasz Buczek, choć "ucałował" chleb, zarzucił oponentom brak kultury i "zachowywanie się niezgodnie ze standardami". Próbował też wręczyć posłowi PSL plakat z hasłem "PSL. Partia Swoich Ludzi".
Transparent z okna i eskalacja konfliktu
Gdy działacze PSL wrócili do budynku, a konferencja miała się już toczyć w spokoju, z okna ich biura niespodziewanie wystawiono transparent z napisem "Konfederacja szuka poklasku". W odpowiedzi na tę prowokację, działacz Konfederacji Ireneusz Dzieszko próbował zerwać plakat, uszkadzając go.
Tomasz Buczek, komentując całe zajście, stwierdził, że "to happening" i zaapelował, aby PSL zajął się "pracą i pomocą polskiemu rolnikowi". Dodał również, że otrzymany od PSL-u chleb zostanie przekazany rolnikom, a nie przeznaczony na konsumpcję.
Po konferencji, w mediach społecznościowych, Tomasz Buczek napisał: "Widać, że ich zachowanie, na naszej dzisiejszej konferencji prasowej było „ucieczką do przodu” przed stawianymi im zarzutami. Próba odwrócenia uwagi od problemu, o jakim dzisiaj chcieliśmy mówić i ta nerwowość w szeregach PSLu, która podpowiedziała im tak fatalne wizerunkowo rozwiązanie, jest koronnym dowodem na to, że „na złodzieju czapka gore”.
To nietypowe starcie polityczne pokazuje, że spór wokół obsady stanowisk w kluczowych instytucjach rolniczych, a także walka o poparcie rolników, wkraczają na nowy, bardziej widowiskowy poziom. Zamiast merytorycznej debaty, świadkowie otrzymali serię złośliwości i teatralnych gestów.
Napisz komentarz
Komentarze