O przyczynach porażki Rafała Trzaskowskiego z pewnością będzie się jeszcze długo dyskutować — materiał do analizy jest obszerny. Mając świadomość, że w drugiej turze potrzebne będą głosy skręcającego na prawo elektoratu Mentzena, zrezygnowano z kandydatury centrowego Sikorskiego na rzecz mocno lewicującego Trzaskowskiego. Z żalem patrzyliśmy, jak prezydent Warszawy próbuje w ostatnim momencie przejąć hasła Konfederacji. Niestety, ten polityczny piruet był równie wiarygodny, co wegański schabowy na wiejskim festynie – nikt tego nie kupił.
Trzaskowski niewiarygodny
Elektorat Konfederacji, choć zróżnicowany, wyczuł fałsz i próbę rozpaczliwego podlizywania się. Trzaskowski, przez lata kojarzony z liberalnym, proeuropejskim samorządem, nagle zaczął mówić o „obronie tradycyjnych wartości” i „ograniczaniu biurokracji z Brukseli”. Brzmiało to bardziej jak kampanijny manewr ratunkowy niż realna zmiana poglądów.
Niezrozumiałe były też uporczywe deklaracje o poparciu dla uznania języka śląskiego za regionalny. Choć temat istotny dla części mieszkańców Śląska, na skalę ogólnopolską wzbudził kontrowersje. Dla wielu wyborców z centralnej i wschodniej Polski zabrzmiało to jak niepotrzebne drażnienie tematu tożsamości narodowej i integralności państwa. Prawica szybko podchwyciła temat, sugerując, że Trzaskowski „rozdaje regionom przywileje” i „rozbija jedność narodową”. W kampanii opartej na emocjach — polityczny samobój.
Bo w polityce czasem nie chodzi o to, co się mówi, tylko kiedy się mówi — a tu czas był wyjątkowo źle dobrany. To nie pierwszy raz, gdy Monika Rosa (Nowoczesna, Śląsk) ma negatywny wpływ na życie publiczne, ale to już temat na osobny nawet nie artykuł a elaborat.
Jaka piękna katastrofa!
A skoro już mówimy o kosztach kampanijnych błędów — posłanka KO Kinga Gajewska postanowiła zareklamować się rozdawaniem ziemniaków w DPS-ie. W mediach społecznościowych zamieściła zdjęcia z wizyty, wywołując lawinę krytyki.
Zarzucono jej żerowanie na chorych i wykorzystywanie ich wizerunku do celów politycznych. Po burzy usunęła posty i przeprosiła. To kolejny dowód na to, że w Platformie nie brakuje polityków gotowych kompromitować się w pogoni za medialnym rozgłosem. I wcale nie trzeba się specjalnie czepiać, będąc na miejscu posła Zembaczyńskiego.
Worek z ziemniakami ikoną Internetu
Trzaskowski wszedł do drugiej tury jak kandydat marzeń salonu, a wyszedł z niej jak człowiek, który zapomniał, kim miał być. Chciał jednocześnie przypodobać się lewicowym aktywistom, centrowym „mieszczuchom” i konfederatom z TikToka — efekt?
Każda z tych grup uznała go za fałszywego. Kampania zamieniła się w festiwal desperacji: od nagłych objawień w sprawie „tradycyjnych wartości”, przez flirt z hasłami Konfederacji, aż po nieprzemyślaną sprawę języka śląskiego, która bardziej przypominała polityczne harakiri niż ukłon wobec regionu.
A wszystko to okraszone kampanijnym folklorem, w którym posłanka rozdaje ziemniaki w DPS-ie, jakby to był festyn gminny, a nie XXI-wieczna polityka. Ktoś w Platformie naprawdę myśli, że tak wygląda „blisko ludzi”.
Napisz komentarz
Komentarze