Jak potwierdził st. kpt. Jan Czerwonka z Państwowej Straży Pożarnej w Rzeszowie, akcja ewakuacyjna była skomplikowana. I nie tylko chodzi tu o uwięzionych w klatce pozostałych lokatorów.
Czy chciał popełnić samobójstwo?
Jedna z osób, która przebywała w mieszkaniu, w którym wybuchł pożar, miała odmawiać współpracy. Strażacy i policjanci musieli ją wyprowadzić siłą, aby zapewnić jej bezpieczeństwo. Chodzi o 69-letniego mężczyznę.
Z informacji uzyskanych od służb wynika, że w mieszkaniu na czwartym piętrze przebywał wspomniany mężczyzna oraz jego żona. Kobieta zdołała uciec z płonącego lokalu, zbiegając na niższe piętro, gdzie spotkała sąsiada i wspólnie opuścili budynek. Jej mąż został ewakuowany przez służby ratunkowe i natychmiast przewieziony do szpitala.
Ma poparzone ponad 30 procent powierzchni ciała, przebywa we Wschodnim Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej w Łęcznej. Jego stan jest zagrażający życiu i zdrowiu. Tuż po pożarze trafił do Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego numer 2 w Rzeszowie.
W rozmowie z sąsiadami mężczyzny słyszymy, że pożar nie mógł być zdarzeniem losowym. - To było spokojne małżeństwo. Ale w ostatnich miesiącach coś się zmieniło. Mężczyzna stał się jakiś "dziwny". Zrobił się nerwowy i taki "nieobecny" - mówi nam jedna z kobiet, z którą rozmawiamy tuż pod blokiem.
Naszej rozmowie przysłuchuje się innym mężczyzna, który dodaje: - Tu nie ma mowy o przypadku. Dla mnie była to próba samobójstwa. Pytamy, skąd takie domniemanie. - Wiem, że po przejściu na emeryturę jakoś zmienił się jego charakter. To nie był ten sam człowiek, którego poznałem kilkanaście lat temu - opowiada.
- Dla mnie chciał popełnić samobójstwo, może odkręcić gaz w kuchence i wybuchło. Niestety on żyje, a Bogu ducha winna Julia zmarła - wskazuje.
Nasi rozmówcy nie mogą wrócić jeszcze do swoich mieszkań. Na szczęście zaopiekowali się nimi ich dzieci.
Służby nie chcą udzielać żadnych informacji o możliwych przyczynach pożaru. Dziś na miejscu pracował prokurator i nadzór budowlany. - Za wcześnie na jakikolwiek ustalenia - słyszymy w prokuraturze.
Policja apeluje do świadków pożaru
Obecnie w szpitalach przebywają dwie osoby poszkodowane w pożarze. Oprócz wspomnianego lokatora feralnego mieszkania, druga hospitalizowana osoba to seniorka, która przebywa na obserwacji w Podkarpackim Centrum Chorób Płuc. Stan pozostałych rannych pozwolił na szybkie wypisanie ich do domów.
Policja prowadzi szczegółowe śledztwo mające na celu ustalenie przyczyn i okoliczności tej tragedii. Funkcjonariusze zwracają się z apelem do wszystkich osób, które były świadkami pożaru lub posiadają jakiekolwiek nagrania z miejsca zdarzenia (np. z telefonów komórkowych), aby skontaktowały się z nimi.
Informacje można przekazywać pod numerami telefonów: 47 821 3311 lub 47 821 3312, a także drogą mailową na adres: [email protected]. Każda, nawet najdrobniejsza informacja, może okazać się kluczowa w wyjaśnieniu przyczyn i przebiegu tego tragicznego incydentu.
Caritas Diecezji Rzeszowskiej włącza się w akcję pomocy
W odpowiedzi na tragedię, Caritas Diecezji Rzeszowskiej pozostaje w stałym kontakcie z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Rzeszowie, aby skoordynować działania i skutecznie wesprzeć osoby dotknięte pożarem. Potrzeby są z pewnością wielkie – od tymczasowego zakwaterowania, poprzez wsparcie psychologiczne, aż po pomoc materialną w odbudowie życia po utracie dobytku.
Dyrektor Caritas Diecezji Rzeszowskiej, ksiądz Piotr Potyrała, wystosował apel do wszystkich ludzi dobrej woli o włączenie się w akcję pomocy. Wsparcie finansowe jest kluczowe dla zapewnienia szybkiej i efektywnej pomocy poszkodowanym rodzinom.
Wpłat można dokonywać na konto Caritas Diecezji Rzeszowskiej: 96 1020 4391 0000 6902 0002 2616 Z dopiskiem w tytule przelewu: „pożar- Rzeszów”.
„Wszystkim Darczyńcom serdecznie dziękuję. Bóg zapłać!” – przekazał ksiądz Potyrała. Każda, nawet najmniejsza wpłata, realnie przyczyni się do złagodzenia cierpienia i pomoże poszkodowanym odbudować normalne życie po tej druzgocącej tragedii.
Napisz komentarz
Komentarze