Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Pierwsze zwycięstwo Domelo Sokoła Łańcut stało się faktem. 34 punkty w ostatniej kwarcie zapewniły gospodarzom przełamanie po serii porażek.

Grupa Sierleccy Czarni Słupsk nie byli w stanie przeciwstawić się podopiecznym Marka Łukomskiego w czwartej odsłonie, dzięki czemu Hala MOSiR w Łańcucie wybuchła euforią wraz z ostatnią syreną.
  • Źródło: Domelo Sokół Łańcut
Pierwsze zwycięstwo Domelo Sokoła Łańcut stało się faktem. 34 punkty w ostatniej kwarcie zapewniły gospodarzom przełamanie po serii porażek.

Źródło: Domelo Sokół Łańcut

Przed starciem jasnym było, że dziś faworytem w meczu rozgrywanym w Łańcucie, będą przyjezdni ze Słupska. Co prawda mocno odczuli ostatnie spotkanie z Twardymi Piernikami Toruń, lecz zdołali się w świetnym stylu podnieść tuż po nim, wygrywając bardzo ciężką przeprawę w Sopocie. Z drugiej strony w Łańcucie, przede wszystkim kibice, oczekiwali poprawy niekorzystnego jak do tej pory bilansu pięciu porażek oraz braku zwycięstw. Takie okoliczności sprawiały, że większość ekspertów stawiała Sokół w roli underdoga tej rywalizacji, lecz każdy również podkreślał, że nie zabraknie tutaj walki. Tak też było przez praktycznie całe spotkanie, a o wszystkim zadecydowała ostatnia kwarta, która pokazała serce do walki po stronie głodnego zwycięstw Sokoła.
Początek tego spotkania potwierdzał jedynie tezę, że nie obejdzie się bez walki. Pierwsza kwarta i wymiana za wymianę, co sprawiało, że wynik utrzymywał się naprawdę blisko. Jednak tutaj musimy zaznaczyć, że skuteczność po obu stronach była naprawdę słaba, o czym świadczy wynik pierwszych 10 minut, 9:13 dla przyjezdnych ze Słupska. W spotkanie dobrze wszedł Janis Berznis, a więc kapitan Sokoła, który dołożył cenne 4 punkty po początkowej syrenie. Mimo że kolejną odsłonę rozpoczęła trójka Filipa Struskiego, to nie zobaczyliśmy polepszenia skuteczności z gry, w przypadku obu zespołów. W drugiej kwarcie na lidera gospodarzy wyrósł Correy Sanders, trafiając aż 12 punktów w niespełna 10 minut. Do połowy wynik wynosił 30:32 dla Czarnych Słupsk, lecz to wskazywało, że walki nie zabraknie.
Przerwa zdecydowanie lepiej podziała na gości, ponieważ już po upływie 120 sekund ich przewaga urosła do 8 oczek, za sprawą Kohsa oraz Griciunasa. Mimo iż udało się szybko doprowadzić do wyrównania, to czuć było lekką przewagę w poruszaniu się i pewności gry po stronie ekipy Mantasa Cesnauskisa. Taki stan rzeczy potwierdził wynik po 30 minutach gry, 54:58 dla Czarnych.
To co wydarzyło się w ostatniej kwarcie, zasługuje na pochwałę dla całej drużyny Marka Łukomskiego. Niemrawy początek szybko zamienił się w serię skutecznych akcji, poprzedzonych świetną obroną własnej obręczy. Na 6 minut do końca na tablicy wyników panował remis 66:66, lecz tuż po tym Sokół zdominował swojego rywala. Gdy zegar wskazywał nieco ponad 200 sekund do końca, Tyler Cheese trafił z narożnika najważniejszą trójkę w tym meczu. Przewaga urosła do 7 oczek, a czas grał na korzyść Sokoła. Ostatnie minuty to przede wszystkim solidność w obronie, co skutkowało masowymi błędami po stronie rywali. To pozwoliło utrzymać, a nawet powiększyć przewagę na koniec. W samej czwartej kwarcie Sokół zdobył aż 34 punkty. Ku uciesze, a wręcz euforii kibiców w hali MOSiR w Łańcucie, Sokół wygrał po raz pierwszy w tym sezonie.
Zdecydowanie był to przełomowy mecz Sandersa, który zdobył 23 punkty, rozdając do tego jeszcze 7 asyst. Nie był jednak sam a skutecznie wspierał go Tyler Cheese, pokazując opanowanie w końcówce, mimo że nie do końca był dziś w formie rzutowej (4/11 z gry). Po stronie rywali, mimo 18 oczek na koncie, brakowało w tym straciu Michała Michalaka. Lider w kluczowych momentach nie był w stanie przekuć chęci na czyny. Na wyróżnienie zasłużył natomiast Verners Kohs, ponieważ był w stanie trafić aż 5 trójek, na skuteczności 50%.
Sokół wygrał swój pierwszy mecz w sezonie, poprawiając nieznacznie bilans w ligowej tabeli. Marek Łukomski może odetchnąć z ulgą, ponieważ jego drużyna w końcu przełamała swoją niemoc w końcówkach, patrząc na dwa ostatnie spotkania. Teraz należy wykorzystać falę wznoszącą w następnych meczach, a warto zaznaczyć, że czekają kibiców dwa kolejne starcia na własnej hali. Najpierw za tydzień do Łańcuta zawita PGE Spójnia Stargard, a następnie rywalem Sokoła będzie Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski. Teraz powstaje pytanie, czy to przełamanie sprawi, że częściej będziemy oglądać zwycięstwa w tym sezonie Orlen Basket Ligi na Podkarpaciu?
Sokół Łańcut: Sanders 23, Cheese 20, Faye 10, Berzins 10, Kemp 8, Struski 8, Szczypiński 5, Młynarski 4
Czarni Słupsk: Kohs 19, Michalak 18, Griciunas 12, Caffey 7, Wójcik 7, Jankowski 5, Szymkiewicz 4, Teague 2
 


Podziel się
Oceń

Komentarze